W parku alejki wysypane białym żwirkiem . Zimnawo było to i ludzi mało . Kijków nie brałam bo jak tu obsługiwać jednocześnie kijki i aparat ? Dawniej byłam bardziej wieloczynnościowa.
Zieleń buchnęła , dominują żółte plamy krzaków forsycji,.. ale ,ale zaróżowiło się od kwitnących wiśni , magnolii .Gdzie nie spojrzeć tam coś kwitnie . Fiołki , zawilce jeszcze są i czerwienią się niezidentyfikowane krzewy .Wow , ale ładnie . Mimo kiepskiej aury radość z obcowania z naturą wypełniła mnie po brzegi . Hmmm gdzie ja mam brzegi...
Największym zaskoczeniem były rododendrony w pełnym rozkwicie .
Słonko łaskawie wyjrzało zza chmur dopiero gdy wracałam , ale zdążyłam jeszcze złapać kilka ujęć .
Skoro taka powódź kwiecia w parku to co się dzieje w botaniku ? Trzeba sprawdzić :)
Lubię focić roślinki ,są takie cierpliwe, ptaszki były a jakże ale zbyt dynamiczne i wyszło jak wyszło nieostro ...
Jak pięknie. Dobrze, że się wybrałaś. Patrzyłam na rododendrony i zatęskniłam za tamtym majem. Nie wybrałyśmy się do Botanika, bo zimno było okropne. Może pójdę w tym tygodniu, chyba jeszcze będą magnolie.
OdpowiedzUsuńAch ja Ci zazdraszczam aparatu-tyle mam do zdjęciowania, a mój telefon to totalna beznadzieja:-(
OdpowiedzUsuńPiękny jest nasz Wrocław...