piątek, 31 października 2014

Nudy domowe

Bywały lata takie "ciekawe",że właściwie takie spokojne i nudne życie jest wielką atrakcją .
Co tu mówić jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma .
Ma się wielkie bogactwo ...spokój ,dach nad głową ,jakieś zajęcie trochę płatne, kocie mruczanki na dobranoc i trochę sprzątania na dzień dobry .Takie spokojne ,nudne życie cieszy jak nie wiem co :)

                                              zaległa tęcza

                                                zaległa tęcza bliżej




                                             tłok na legowisku



                                          bo się chciałem do kogokolwiek przytulić



                                           Cola woli spanko jednoosobowe

                                                  STRASZYDEŁKO na Halloween



niedziela, 26 października 2014

Koniec wycieczki

Po drodze do niebieskiego jeziorka minęliśmy Żółty Stawik ,
        który okazał się być trochę większą żółtą kałużą,

          Pozostało jeszcze sprawdzić jak się ma Zielony Stawik


           Tak jak obwieszczał informator o tej porze roku to również 
            kałuża w kolorze hmmmm... błota

             Za to nad ta kałużą -ciekawostka .Profesjonalny szałas 
                     i kubeczki czekają na gałęziach ,tylko co tu pić? 






       
               Jeszcze ostatnie spojrzenie na tajemnicze przejście ...







             I proszę wycieczki wracamy na parking (płatny 10 zł )
                                   i jedziemy do Wrocławia



              Obiecując sobie ,że wrócimy nad jeziorka wiosną .
                   


                                              Chyba ,że uda się wcześniej :)


piątek, 24 października 2014

Tęsknoty

Za oknem niebo w mlecznej polewie ,
     wiatr wzdyma żagle firanek
Rozwieszam myśli na pożółkłym drzewie
tęskne jak blady, jesienny poranek ...

fragment wiersza mojego osobistego poety który od lat nic nie napisał ,
bo życie zmiażdżyło całą poetycką duszę .
Balansuje między pracą a snem
 między frustracją a niebytem ...
Czy ktoś potrafi to zmienić ? Czy tak ma być już zawsze?
Wracam myślami nad jeziorka. To był taki bardziej normalny dzień .
Jeszcze kilka -kilkanaście fotek ..i wtulam swą rozpacz w miękkie futra kotków .


































czwartek, 23 października 2014

Kulinarny dodatek

Jak widzicie lubię jeść,mój mąż też lubi jeść .Nie mieliśmy w tym roku okazji nazbierać grzybków .
Jedyne do suszenia kupiłam w pobliskim warzywniaku .A tu na tej naszej małej wycieczce ,wspinamy się dosyć stromo pod górkę ,patrzę ...prawdziwy -prawdziwek .Czeka na mnie .
Ale fart ,ja w życiu może ze 2 prawdziwki znalazłam .Tak sobie rósł ...

                                                         pod takim pomnikiem





                                                                a tak przestał rosnąć



                                                             potem znalazłam TO!



                                 a wieczorem spotkały się na patelni ,w towarzystwie kilku podgrzybków


                                                         I to była uczta wszechczasów

jak mi czasami niewiele do szczęścia potrzeba ..:) To żółte to opieńka (bedłka ,łuszczak )zmienna.
Pychota -jadalne same kapelusze ,nóżki zbyt twarde -niejadalne .











środa, 22 października 2014

Album rodzinny czyli to jeszcze nie koniec wycieczki

Dzisiejsza aura nastroiła mnie ...uwaga POGODNIE :)
Pomyślałam sobie ,że takich mordeczek nie ma co ukrywać pod loginem albo chować do szuflady .
Te kochane mordeczki sprawiły ,że to był niezapomniany dzień .I niech sobie teraz pada i wieje .
Ja swoje przeżyłam i długo będę wspominać z wdzięcznością.W dobie FB i Googla i tak wyguglać można wszystko co się chce . Także fizjonomię dowolnego człowieka .A niech ...ta-dam .



















                               i znowu zostałam daleko w tyle .oczywiście przez pstrykanie :)

                                                   ale szybko się doturlałam

wtorek, 21 października 2014

Nie dziwcie się ...

że zachłysnęłam się przyrodą .Kocham moje miasto .Lubię spacery po znanych uliczkach ,lubię spoglądać na zabytki okiem turysty,ale fotografuję coraz mniej .Zawsze mogę tu wrócić,poczekać na lepsze światło ,na mniejszy zgiełk .Wycieczka to co innego .Nie wrócę tam w dowolnym momencie .
Uzbrojona w 2 aparaty postanowiłam  przywieźć pamiątki w postaci fotek .Małego kompaktowego Olympuska złapałam w ostatniej chwili i bardzo się przydał .Ręce zajęte miałam kijkami ,przynajmniej jeden się przydawał jako asekuracja przy podchodzeniu ,lub co gorsza schodzeniu ,groziło to jazdą bez trzymanki po mokrych liściach .Ja to głupstwo ,ale szkoda aparatu .Nawróciłam się więc na focenie małpką ,fotka i myk aparat do kieszeni.Efekt ? Taki sobie ,ale uroczyska zatrzymane w kadrze i chętnie bym tam pojechała choćby dziś .Mięśnie odpoczęły ,bo nie ukrywam przez 2 dni był kłopot z chodzeniem.Zaczynam kombinować jak tam wiosną zostać kilka dni ...

                                                                  W poziomie























                                                                   I w pionie